Na spotkanie
zaczęłam się przygotowywać dopiero gdy wszyscy wyszli do szkoły. Muszę przyznać,
że Joy świetnie dogaduje się z Sibuną. Jedyne co mnie denerwowało podczas
śniadania to, to, że Sibuna non stop spoglądała na mnie. Gdy wychodzili
zobaczyłam przez okno, ze Fabian gestykuluje rękami i podnosi głos a Eddie go w
tym popiera. Nina miała minę jakby to co powiedział jej chłopak było czymś
niedopuszczalnym. Joy natomiast rozmawiała z K.T o czymś bardzo ważnym. Gdy
zniknęli mi z oczu poszłam na górę się przebrać. Po zejściu na dół usłyszałam
głos Trudy. Weszłam do kuchni, która została zawalona foremkami, blachami,
garnkami, patelniami i jedzeniem.
- Dobrze, że mnie usłyszałaś – powiedziała Trudy –
zauważyłam, że ostatnio jest między wami jakieś napięcie. Pomyślałam, że Male przyjęcie
tylko w waszym gronie dobrze wam zrobi.
- Świetnie pomysł – przyznałam wiedząc, że Trudy ma 100% rację
w tym co mówi – mam Ci w czymś pomóc?
- Jeśli to dla ciebie nie problem to chciałabym abyś wróciła
za jakieś 1,5 godziny z tego spotkania. Pomogłabyś mi przy tych wszystkich słodkościach.
- Jasne. – odparłam ze szczera radością – muszę już iść
Po wyjściu z Domu Anubisa deportowałam się jakby to tak ująć
i po kilku sekundach byłam już na ulicy na której znajdował się dom rodzinny
jednej z moich koleżanek Mai. Ruszyłam w
stronę dużego brązowego domu z ciemno-czerwonym dachem. Zapukałam do drzwi i po
chwili w drzwiach pojawiła się blondynka o zielonych oczach.
- No nareszcie – powiedziała witając mnie.
- Wiem ale musiałam poczekać aż wszyscy wyjdą. –
usprawiedliwiłam się po czym weszłam do środka przestronnego domu by po chwili
zostać poprowadzoną do dużego pokoju gdzie znajdowała się Diana.
- To opowiadaj – przywitała mnie wstając.
Opowiedziałam im o wszystkich co wydało mi się dziwne, o
tych wszystkich zdarzeniach.
- No i chciałabym porozmawiać z wiecie kim. On jedyny będzie
wiedział o co tak naprawdę tutaj chodzi. A ja muszę wiedzieć zanim oni dobiorą
się do reszty moich przyjaciół. I jest
jeszcze coś. Ostatnio chyba ktoś mnie śledzi. Gdy wracałam wieczorem do Domu
Anubisa czułam, że ktoś mnie śledzi ale przez noc nie mogłam nic zobaczyć. Nawet kiedy weszłam już do domu zobaczyłam
błysk niebieskich oczu w oknie w salonie na zewnątrz. Ktoś chyba tam zaglądał.
Osoba która mnie śledziła. No i jak wiecie ktoś podrzucił mi wtedy tą paczkę i
zaatakował mnie.
Zapadło milczenie. Dopiero po dłuższej chwili dziewczyny
wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i Maja powiedziała:
- Obie uważamy, że powinnaś odpocząć. Ostatnio za dużo się wokół
ciebie dzieje. Wpadłyśmy na pomysł. My jak na razie zajmiemy się tą osobą,
która cię śledziła, tymi listami i zdjęcia i będziemy cię informować. Krzywda
ci się nie stanie. O to nie musisz się martwic i dopilnujemy aby Dumbleodre do
ciebie napisał w najbliższym czasie. Ty zajmij się ta Sibuna by nie zrobiła
czegoś głupiego i nie natknęła się na nasz ślad dopóki my na to nie pozwolimy.
Prędzej czy później będziemy musieli to zrobić. Jak na razie zajmij się nimi i dowiedz się
czego robią. Jedyne co musisz zrobić bo my nie damy rady z innymi to no
niestety porozmawiać z Dexterem. Wiem, ze go nie lubisz ale jest on nam
przecież potrzebny. No cóż mówiłaś, ze musisz być wcześniej a masz jeszcze
godzinę do powrotu. Proponuję ci więc teraz odwiedzić chłopaka by mieć spokój.
- Może masz rację – przyznałam
- No to skoro już jesteśmy przy przyznawaniu nam racji to
obie uznałyśmy, że powinnaś jakoś zbliżyć się do Eddie’ego. Jesteście stworzeni
dla siebie. Przecież nie możesz pozwolić by jedna wpadka zrujnowała wszystko co
między wami było.
- Wiem jednak, że dopóki Nina jest na mnie wściekła to wiele
nie zdziałam nawet jeśli cała Sibuna mi wybaczy. Ona jest liderką. To ja
spadam. Chcę to już mieć za sobą – zanim którakolwiek z nich zdołała odpowiedzieć
ja deportowałam się.
Stanęłam na mokrym
gruncie. Rozejrzałam się zastanawiając się jakim cudem on tu może
mieszkać. Ruszyłam bezkształtną ścieżką.
W strone podupadłego domku stojącego na skraju tego co przypominało bagno. Gdy
stanęłam przy drzwiach i zapukałam nie spodziewałam się, ze kogokolwiek zastanę
w środku. Ku mojemu zaskoczeniu drzwi
otworzyły się. Weszłam ośrodka. Idąc prz korytarz oświetlony tylko płomieniami
świec z kandelabrów. Kiedy znalazłam się w salonie stanęłam oko w oko z
Dexterem.
- Coś tak czułem, że się jeszcze zobaczymy. I zapewne chcesz
ode mnie jakiś informacji. Zgadłem?
- Skoro wiesz po co przyszłam to ode razu przejdę do rzeczy
bo nie mam za wiele czasu. Chodzi mi o…… - i zaczęłam mu opowiadać a po każdym
zdaniu dostawałam zaskakująco dokładne odpowiedzi. Skończyliśmy dosyć szybko.
- Dzięki za odwiedziny – żegnał się ze mną chłopak na co odpowiedziałam
jedynie uśmiechem. Deportowałam się tuż za drzwiami nie mogąc znieść tego
widoku.
I znów znajduję się przed domem Anubisa. Kiedy weszłam zdjęłam szybko płaszcz i
poszłam umyć ręce. Gdy wyszłam z łazienki i zeszłam na dół poczułam zapach
pieczonych ciastek. Weszłam do środka.
- Witaj gwiazdko. – powiedziała Trudy gdy tylko mnie
zobaczyła – możesz się zająć tortem? Wiem, że umiesz robić jeden bardzo pyszny
tort. Piper mi mówiła.
- Och moja siostra ma za długi
język – mruknęłam i zabrałam się do roboty.
Po 3 godzinach skończyłam prawie tort i byłam wyczerpana.
Właśnie kończyłam ozdabiania w trakcie którego Trudy wszystko tam zanosiła.
- Gwiazdko oni już tu
idą. Idź się przywitać a tort a właściwie ozdabianie dokończysz potem.
- No dobrze- gdy to powiedziałam drzwi otworzyły się i do
domu weszli wszyscy pozostali. Gdy
weszli do salonu otworzyli szeroko oczy. Trudy szybko im wszystko wyjaśniła i
po chwili wszyscy poszli się przebrać.
Po 10 minutach wszyscy ponownie zeszli na dół i zaczęła się zabawa
choć trudno ją tak nazwać. Sibuna włącznie z Joy siedziała i o czymś rozmawiała
zupełnie nie interesując się otoczeniem. Jerome z kimś rozmawiał przez telefon.
Mara czytała jakąś książkę. Jednym
słowem KLAPA.
- Nie przejmuj się – pocieszała mnie Trudy. Zrobiła mi się
przykro. Tak bardzo się starałam. Ja naprawdę chciałam wszystko naprawić a tu
nic – może damy już tort – zaproponowała a ja tylko kiwnęłam głową z trudem powstrzymując
łzy. Poszłam za opiekunką do kuchni i wzięłam tort.
- Gdy postawiłam go na stole Trudy powiedziała: Kochani
Patricia upiekła dla was tort. Tak na zgodę.
Wszyscy podnieśli głowy zerknęli na tort aby z powrotem po
chwili powrócić do dawnych czynności. Większość tylko wymruczała coś w stylu:
- Bardzo ładne albo może być.
Teraz już nie mogłam powstrzymać łez które leciały mi z oczu
jedna po drugiej.
Oni naprawdę myślą, że mam ich gdzieś, ze zrobiłam to dla
żartu. Nawet Joy tutaj nie podeszła. Albo
nie chce wzbudzać podejrzeń albo tez ma mnie już gdzieś. Widząc, że nikt
się mną nie przejmuję pobiegłam na górę.
Gdy weszłam a właściwie wbiegłam do pokoju i zatrzasnęłam
drzwi rzuciłam się na łóżko.
Płakałam chyba godzinę. Usłyszałam jak wszyscy wracają do
pokoi. Obawiałam się chwili, w której wejdzie tu Joy. K.T , i Mara.
Gdy weszły udałam, ze śpię chcąc się dowiedzieć czy będą
rozmawiać o mnie a jednak nic. Wymieniły parę zdań na temat tego co było na lekcjach
zajęły się sobą.
super <3
OdpowiedzUsuńczekam na next ;)
Wspaniały!Biedna Pat!Dawaj szybko następny!
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńŚwietne!!! czekam na next:)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział:) czekam na następny!!!
OdpowiedzUsuń