niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 24



**Patricia**
Na całe szczęście nic mi się nie stało sama nie wiem dlaczego.  Wstałam i poczułam ból w plecach ale to i tak szczęście, że tylko tyle. Nie miałam pojęcia dlaczego Katy tak szybko wybiegła. Może odkryła Sibunę? Raczej to niemożliwe chociaż kto ją tam wie.  Podpierając jedną ręką plecy drugą chwyciłam się za poręcz i weszłam na szczyt schodów uważnie się rozglądając. Nikogo nie było. Niemożliwe – przeszło mi przez myśl. Na pewno narobiłam hałasu spadając z takiej wysokości. Przecież Eddie był na korytarzu i musiał coś widzieć. A może gdy tylko zobaczył biegnącą Katy wszedł szybko na strych nie zastanawiając się gdzie jestem. Może nikt nic nie słyszała bo wszyscy są na strychu. Nieee raczej nie wszyscy w końcu Mara z tego co wiem siedzi w pokoju. A może nie?
Takie myśli kłębiły się w mojej głowie przez dłuższą chwilę. Gdy w reszcie pozbyłam się ich rozejrzałam się. W gabinecie nie było nikogo ale paliła się świeczka więc może mimo wszystko ktoś tam jest?
Z początku bardzo chciałam jak najszybciej opowiedzieć wszystkim o tym co się stało jednak gdy zobaczyłam świeczkę migocącą w świetle popołudniowego słońca zaniechałam tego pomysłu. Podeszłam bliżej ale wciąż nie potrafiłam ujrzeć nikogo kto zapalił świecę. Z całą pewnością nie był to Victor. Gdy stanęłam przy drzwiach gabinetu ogarnął mnie strach który natychmiast stłumiła ciekawość. Nacisnęłam klamkę zapominając o tym, ze może wcześniej wypadałoby zapukać. Pchnęłam drzwi  które stawiały dziwny i niezrozumiały opór. Może ktoś specjalnie to zrobiła. Być może to pułapka jednak nie chciałam się nad tym zastanawiać. Miałam być teraz na strychu i Eddie z całą pewnością powiedział Sibunie, że zaraz się tam zjawię. Nie chcąc stracić ani chwili dłużej weszłam do gabinetu. Nie było tu nikogo. Pustka i cisza która odbijała się echem od każdego przedmiotu w gabinecie. Jedynie otwarte okno świadczyło o tym, że gabinet jest mimo wszystko czasami odwiedzany.
Uznałam to za niemal nieprawdopodobne w końcu Victor codziennie tu przesiadywał. A jednak cisza która była nieodłączną częścią tego pomieszczenia świadczyła o tym, że może się pomyliłam. Może ktoś innym również tu przychodzi. Świeca tliła się już słabo na tle ciemnych zasłon falujących za każdym razem gdy podmuch wiatru dotarł  do okna gabinetu.
Dopiero po chwili zauważyłam, że brakuje paru istotnych elementów. Jednym z nich był mały regał na książki stojący po prawej stronie od wejścia. Ogólnie rzecz biorąc wiele osób go nie zauważało bo był ustawiony w kącie ale ja spędzając dużo czasu na przeszukiwaniu wielokrotnie albo na przesłuchaniach Victora w tym oto pomieszczeniu zapamiętałam ten ów regał jako jedną z bardziej interesujących rzeczy. Zawsze mnie ciekawiło jakie książki tam są ale nigdy nie odważyłam się tam podejść ani nigdy zapytać o to Trudy która z całą pewnością cos o tym wiedziała. Okazja przepadła. Kolejną rzeczą która zniknęła to szafka stojąca przy biurku. Zawsze wydawała się być jego częścią ale jednak była czymś zupełnie innym i spostrzegłam to ledwie kilka miesięcy temu.
Nie wiem czemu ale czasem zapamiętuje więcej szczegółów niż bym chciała.  Trzecią rzeczą która zniknęła a zauważyłby by to akurat każdy mieszkaniec tego domu. Mianowicie chodzi mi o wielką szafę stojącą i zajmującą sporą część ściany po lewej stronie. Zdziwiło mnie to bo domniemany złodziej raczej nie wyszedł by z tą szafą niezauważony a raczej przez okno też by jej nie wyniósł. Raczej nic innego nie zniknęło. Rozejrzałam się jeszcze raz. Nic już nie zauważyłam.
Szafa stanowiła dla mnie największą zagadkę ale jak na razie skupiłam się aby szybko stąd wyjść bo nie mam pojęcia ile czasu już tu jestem. Zanim wyszłam podeszłam do okna i zauważyłam czerwoną  chustkę wiszącą na małym haczyku znajdującym się tuż przy wylocie rynny. Wychyliłam się by po nią sięgnąć.  Zacisnęłam rękę  na framudze okna(chyba tak to się nazywa – od autorki) i wyciągnęłam rękę. Gdy chwyciłam chustkę, spojrzałam w dół mogłabym przysiąc, że zobaczyłam w dole  czarny kucyk który natychmiast zniknął jakby był tylko wytworem mojej wyobraźni. Natychmiast wsunęłam się do środka bojąc się, że zaraz wypadnę. Jak najszybciej wyszłam z gabinetu nie mając ochoty przebywać tu dłużej.
Gdy wyszłam na korytarz szybko skierowałam się w stronę strychu jednocześnie niemal co sekundę rozglądając się czy nikogo nie ma nawet wtedy gdy stanęłam tuż pod drzwiami.  Otworzyłam je i zaraz gdy tylko znalazłam się po drugiej stronie w korytarzu prowadzącym do pokoju mojego i Katy zamknęłam je. Przyspieszyłam kroku również co sekundę spoglądając się za siebie.  Może nikogo tam nie było czego byłam absolutnie pewna ale to wrażenie którego nie umiałam nazwać towarzyszyło mi od czasu gdy weszłam do gabinetu.
W momencie gdy weszłam do pokoju zobaczyłam dosłownie porozwalane rzeczy po mojej stronie natomiast rzeczy Katy były spakowane do walizki i ustawione przed jej łóżkiem. Przy ścianie stała cała Sibuna i patrzyła na mnie jakby zobaczyła ducha. Jednak w jednej chwili z powrotem odzyskali odwagę. Fabian który jako pierwszy odwykał zdrowy rozsądek  zapytał mnie:
- Co tu ty tu robisz? Nie, może źle zadałem pytanie raczej bardziej trafne pytanie będzie co masz do powiedzenia o tej sytuacji???????
- No wiesz jestem nie mniej zdziwiona niż ty ale wydaje mi się, że sprawa moich porozwalanych ubrań jest moją sprawą. A co do walizki Katy to chyba będzie lepiej jeśli zapytasz się jej bo mi nic nie widomo o tym aby chciała się stąd wyprowadzić.
- Ale musisz coś wiedzieć tym bardziej , że wydaje mi się, że dobrze się znacie – zauważył Eddie.
To rozkojarzyło mnie na chwilę ponieważ no cóż moje relacje z Katy były czasem dosyć burzliwe a po ostatnich wydarzeniach i moich rozmowach wyrobiłam sobie zdanie o naszej wspólnej relacji oraz tzw.: „przyjaźni”.
- Tak ci się tylko wydaje. Owszem znamy się dosyć długo i tego i będę nawet próbowała ukryć.  Jednak o tym, żebym interesowała się szczególnie jej życiem i przeszłością tego absolutnie nie powiem. Zawsze była dziwna i miała swoje poglądy ale przy bliższym poznaniu okazywała się milą osobą która jednak wykorzysta twoje słabości i sekrety dla własnej korzyści w różnym okresie czasu. Nie powiem więcej aczkolwiek widziałam ja jak  zbiega po schodach i chyba gdzieś wychodzi. Jeśli chcecie z nią pogadać to lepiej idźcie jej poszukać na zewnątrz.
- Dobry pomysł – powiedziała Nina i podbiegła do mnie. Uścisnęła mnie i zaraz wybiegła a za nią reszta. Wyraźnie ta wiadomość podniosła ich na duchu dając nadzieję, że mimo wszystko mają szansę dowidzieć się czegokolwiek.
Uśmiechnęłam się do nich zanim zniknęli za zakrętem prowadzącym do korytarza. Zaczęłam sprzątać moje ubrania i różne inne moje pierdoły z ziemi z parapetu z okna.
[Okay coś od autorki – może pomyliłam wystrój gabinetu Victora, może pokręciłam drogę do pokoju na strychu ale nie mam siły (nawet w wakacje) oglądać TDA i sprawdzać czy wszystko zrobiłam dobrze. To przecież moje opowiadanie i mogę według mojej opinii zaklinać rzeczywistość ile tylko chcę. Mam nadzieję, że to nie sprawia wam kłopotu z wyobrażeniem sobie wszystkiego.]
Dobre pół godziny zajęło mi ogarnięcie moich kosmetyków (nie mam pojęcia skąd się tu wzięły.) gdy do pokoju tutaj na strychu który już mi zbrzydł weszła Joy.
- Łał ile tu masz ciuchów. A podobno ty nie lubisz zakupów.  –powiedziała gdy zobaczyła moje ubrania i buty których nie zdążyłam jeszcze ogarnąć. Sama się zdziwiłam ile tego mam.
- Większość kupuję na stronach internetowych a resztę w Londynie. Może tam nie mieszkam ale nie mam daleko aż tak więc czasem jeżdżę a w te wakacje odkąd poprawiłam relacje z siostrą kupiłam sobie kilka rzeczy dobra może nie kilka, całkiem sporo ale wiesz nawet ja czasem lubię zakupy. – odpowiedziałam. Tak naprawdę to jedyny minus zakupów to przymierzanie to chodzenie. Jednak w te wakacje przemogłam się i pojechałam do Londynu i spędziłam tam jakieś 8 godziny(sama byłam w szoku) i musiałam nocować u cioci. Rodziców nieźle zatkało jak się dowiedzieli.
- Aha no nieźle. Może co pomogę? Jeśli chcesz wiedzieć dlaczego nie jestem z Sibuną to raczej nie uśmiechało mi się pomaganie im w szukaniu tej dziewczyny. Trudno mi nawet zapamiętać jej imię choć jest bardzo proste. To co chcesz mojej pomocy czy może mam tam iść i marznąć bo raczej nie jest tam super ciepło.
- Nie no zostań będzie mi raźniej aha, tak na marginesie to nie są wszystkie moje ubrania i buty bo wiele już schowałam.
 Przyjaciółka tylko uniosła brew ale natychmiast jakby zapomniała nie chcąc ciągnąć zapewne tematu  podeszła by mi pomóc.
Kolejna godzina zeszła na chowaniu ubrań i butów. Potem zajęłyśmy się przeszukiwaniem pokoju w poszukiwaniu rzeczy których nie znalazłyśmy w najbliższym otoczeniu znajdującym się w zasięgu wzroku.  
Towarzyszyłam nam przy tym miła rozmowa oraz żarty oraz plotki.  Bardzo brakowało nam wspólnych rozmów.  Był czas kiedy niemal przez cały rok pomimo, że nie byłyśmy skłócone to nie miałyśmy czasu aby razem porozmawiać.
- Znalazła – krzyknęła Joy i wyciągnęła zza łóżka torebkę ozdobioną frędzlami.
- Dzięki – odpowiedziałam ze szczerą radością bo bardzo lubiłam tą torebkę choć niemal nigdy w niej nie chodziłam.
Po chwili znalazłam drugą mniejszą torebkę którą dostałam od cioci z Paryża niedawno.  Po dwóch godzinach znalazłyśmy już wszystko i kiedy niemal już wszystko znalazło się w szafie  zdecydowałam przy pełnym poparciu Joy abym spakowała się i ponownie przeprowadziła się do pokoju w którym jeszcze niedawno mieszkałam
Dlatego też przez kolejną godzinę pakowałam się do walizki. A przez kolejne półgodziny przenosiłam rzeczy z powrotem do pokoju.
Gdy usidlam już na starym łóżku zauważyłam ile czasu minęło odkąd ostatnio spotkałam Sibunę . Dochodziła północ. Tym bardziej, że Victora nigdzie nie ma ale Joy nie okazywała zaniepokojenia a ponieważ to ona jest bardziej obleciana w sprawach tych bliższych Sibuny toteż nic nie mówiłam.  Starając się nie myśleć o tym wszystkim sięgnęłam po książkę leżącą na mojej szafce nocnej obok łóżka.
Będąc w połowie lektury nadal nie czułam zmęczenia co stało się dla mnie trochę dziwne bo dochodziła 2 w nocy a o tej porze zazwyczaj spałam chyba, że odbywała się jakaś imprezka albo cos w tym stylu. Joy wyglądała na pogrążoną w myślach do czasu gdy dostałam SMS’a i nagle jej wzrok dotąd nieobecny stał się ciekawy.
OKI UWAGA! SORKI , ŻE PISZĘ WIELKI ALE CHCĘ MIEĆ PEWNOŚĆ, ŻE NIE OPUŚCICIE TEGO FRAGMENTU. TROCHĘ SIĘ ROZPISAŁAM ALE TO WYJAŚNIĘ NA KOŃCU. JEŚLI NIE CHCESZ CZYTAĆ CZEGOŚ BARDZO DŁUGIEGO TO PZRESTAŃ W TYM MOMENCIE BO ZARZ BĘDZIE TO JESZCSE DŁUZSYZ ROZDZIAŁ ALE JEŚLI CHCESZ A MAM TAKA NADZIJEĘ TO CZYTAJ DALEJ ;)
- Od kogo to? – zapytała starając się mieć obojętny ton głosy ale widać było, że jest bardzo ciekawa. Gdy zerknęłam na wyświetlacz i zobaczyła nieznany numer automatycznie odpowiedziałam
- Jakaś pomyła
- Aha spoko. Masz cos przeciwko abym wyszła na chwilę?
- Nie jasne, ze nie. – odpowiedziałam chcąc jak najszybciej zobaczyć treść wiadomości
Gdy Joy wyszła od razu popatrzyłam na wyświetlacz komórki:

W wkrótce wszystko się wyjaśni. Spokojnie panujemy nad sytuacją. Twoi przyjaciel są bezpieczni. Jednak bądź przygotowana na wszystko i miej się na baczności. Życzę miłej nocy oraz dalszego snu;
                                                                                                                                                                                                                                                                                      Twoja   Maja     

Ucieszyła mnie ta wiadomość ale zdziwiłam się, ze Maja wie jak obsługiwać telefon bo zawsze była trochę zacofana jeśli chodzi o technologię i te rzeczy. Z powrotem wzięłam książkę nie bardzo skupiając się na wydarzeniach ani na toczącej się akcji. Byłam rozkojarzona sama nie wiem czym. Nagle przez myśl przeszła mi ta klątwa a gdy próbowała wyrzucić ją z głowy to bezskutecznie. Nie byłam z tego faktu zadowolona ponieważ starałam się dobrnąć jakoś do końca książki a ta myśl jakoś nie specjalnie mi w tym pomagała.
Gdy wreszcie o 5 rano odłożyłam książkę zobaczyłam ze zdumieniem K.T śpiącą na łóżku oraz Marę i Joy które również pogrążone były we śnie.  Mnie też po całym dniu można tak chyba to powiedzieć „przygód” zmorzył sen i położyłam się w tym w czym byłam do snu Nawe nie nakrywając się kołdrą ani kocem. Może to książka obudziła we mnie sen z czego poniekąd bardzo się ucieszyłam, bo brakowało mi go w dodatku mam dzisiaj cały dzień wolny od zajęć więc mogę kawałek dnia wykorzystać na porządny sen który niewątpliwie mi się przyda.

**Amber**
Nie wiem jak Nina może spać ale ja już nie mogę. Owszem wiem, że sporo czasu była na dworze bo nie było Victora itp.:… ale halo jest już aż 5 rano. Może to dosyć niecodzienna pora na wstawanie ale pomimo tego, że dzieją się różne rzeczy ja nie zapominam o tym by siebie dbać a trochę mi to zajmuje. Właściwie nie śpię już do jakieś godziny. Zdążyłam się ubrać uczesać i pomalować ale  teraz muszę wprowadzić poprawki które zwykle zajmują mi najwięcej czasu.

Uff…. Wprowadzanie poprawek zajęło mi 2 godziny i teraz właśnie wybiła 7 a Nina nadal śpi. Jest to dla mnie dość nieprawdopodobne bo choć jest dzisiaj dzień wolny to nie można od tak zmarnować dnia. Szczególnie, że w internetowej pogodzie zapowiadali piękną pogodę.  Rozejrzałam się i mój wzrok zatrzymał się na mojej torebce którą kupiłam w Paryżu w poprzednie wakacje. Wstałam i wzięłam ja. Poczułam jej ciężar a to oznaczało, że jest zapakowane z czego bardzo się ucieszyłam. Podpytałam wczoraj Trudy i dziś ma jechać na zakupy by kupić to i owo. Chcę się wybrać razem z nią bo muszę cos sobie kupić. Na pewno jakieś 2 zeszyty bo tego ciągle mi mało. Przecież to nie moja wina, że lekcje są tak nudne, że po prostu rysuję w każdym możliwym zeszycie.  Wychodząc cicho  z pokoju starałam się nie narobić hałasu by nie zbudzić Niny. Owszem mam swoje poglądy na temat tak długiego snu ale cóż widać, że miała za sobą ciężki dzień i chyba noc bo nie doczekałam się przed zaśnięciem jej powrotu do pokoju.
Złapałam Trudy akurat gdy wychodziła i zgodziła się mnie zabrać więc już po chwili siedziałyśmy w jej samochodzie i jechałyśmy.



Okay wiem, że to długi i dosyć nudny rozdział więc cieszę się, ze dotrwaliście mam nadzieje do końca.  Tam w trakcie rozdziału pisałam kilka notatek więc tu o nich mówić nie będę. Jeśli chodzi o powód dla którego ten rozdział jest taki długi jest dosyć prosty – zbliżam się do końca tej serii opowiadania i nie chcę po prostu z tego zrobić 50 rozdziałów tylko zmieścić się do 30 max.

6 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe. <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Acocieto....7 lipca 2013 15:31

    super ♥
    czekam na next ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie piszesz opowiadania czyta się je bardzo płynie wspaniale dopasowujesz słowa.
    Rewelacja :D
    Zapraszam na mój
    http://scenariuszesibuna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń